niedziela, 20 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ SZÓSTY

- Cześć Ana, tak tu Alison. Pamiętasz jak chciałaś iść ze mną do kina? Dzisiaj grają tę fajną komedię. O, chcesz iść? To świetnie! Do zobaczenia. Tak, o siódmej będzie okej. Pa! 


Wyciągnęłam z szafy czarne dżinsy i zieloną koszulę w kratę. Nałożyłam ją, wciągając w spodnie, zapinając guziki i podwijając rękawy. Włosy związałam w wysoki kucyk, na nogi nałożyłam zwykłe trampki. Westchnęłam, patrząc we własne odbicie, spojrzałam na swoje blade dłonie, po chwili chaotycznie otworzyłam szufladę, wyciągając z niej czarny lakier, położyłam go na paznokcie i usiadłam na parapecie, czekając aż wyschnie. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam na chwilę oczy. "Mamy jeszcze wiele do zrobienia." Nic z tego nie rozumiałam. Zaczynałam dochodzić do wniosku, że ten człowiek musi mieć nie pokolei w głowie, przeraża mnie swoim zachowaniem. Tym, w jaki sposób znikąd się pojawia, jak się odnosi do mnie, jak mówi swoim dziwnym, wierszowanym językiem. Nie wiem czego mam się po nim spodziewać, jak z nim rozmawiać i czy w ogóle powinnam się odzywać. Może ignorowanie go to nie jest zły pomysł? On po prostu nie jest normalny, nie mówię już tego nawet w złośliwości. On  nie  jest  normalny. Przynajmniej nie dla mnie. Jestem ciekawa czy zaprzyjaźnił się już z kimś, czy w stosunku do innych też się tak zachowuje. Wszystko do dobre pytania. 
- Ali! - otworzyłam machinalnie oczy. Spojrzałam w stronę drzwi. - Mówię do ciebie. - powiedziała mama, patrząc na mnie dziwnym spojrzeniem. 
- Co mówiłaś? - zapytałam, nie słyszałam, żeby się odzywała.
- Pytałam czy gdzieś wychodzisz. - przyjrzała mi się swoim badawczym spojrzeniem, jakby oczekiwała jakiejś strasznej odpowiedzi dotyczącej miejsca, w które zmierzam.
- Tak, do kina. Z Aną. - powiedziałam ostrożnie, bo nie wiedziałam w jakim jest humorze. - Nie będzie problemu? - najlepiej było się tak zapytać, wtedy wie, że jako tako liczę się z jej zdaniem i pytam o zgodę. Oczywiście wiem, że pozwoli mi wyjść, nie mam przecież pięciu lat.
- Nie, tylko nie wracaj zbyt późno, proszę cię. Słyszałaś, że córka sąsiada zginęła? Też poszła do kina, jakiś psychopata ją zamordował. - zaczęła mama, opierając się plecami o framugę drzwi. Zmarszczyłam brwi.
- Jak to? Kiedy to się stało? - zapytałam wyraźnie zdziwiona. Przecież jeszcze niedawno z nią rozmawiałam. Zaledwie kilka dni temu...
- Wczoraj, późną porą, wracała do domu sama. - powiedziała wyraźnie zamyślona. Zawsze przejmowała się takimi sytuacjami.
- Och... wiadomo coś o nim? -  wstałam z parapetu, podchodząc wolno w stronę mamy.
- Nie, sprawca pozostaje nieznany. Wyglądała jakby się przestraszyła.. jej ciało... Miała taką przerażającą minę.. cała blada, we krwi. - wzdrygnęła się na samą myśl. Mnie też przeszły ciarki.
- Nie martw się mamo, Ana po mnie przyjedzie i później odstawi mnie do domu.
- No dobrze, ale proszę uważaj na siebie i miej włączony telefon. - powiedziała i pogłaskała mnie troskliwie po głowie. - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęła sie do mnie blado.
- Dzięki mamo. - odparłam i wsunęłam telefon do tylnej kieszeni spodni, pieniądze zajęły drugą.
Wymijając ją, zbiegłam po schodach, była już siódma i przez okno zauważyłam, że Ana stoi pod domem.
- Pa! - krzyknęłam, zabierając z wieszaka kurtkę i wyszłam, idąc w stronę auta.
- Cześć. - przywitała mnie ciepło Ana. - Słyszałaś o tym morderstwie Vicki?
- Tak.. - odparłam, zapinając pasy. - Mama mi właśnie powiedziała. Jesteś może w temacie? Bo ja kompletnie nie wiem co się stało. - zapytałam, spoglądając na nią. Bardzo ładnie dzisiaj wyglądała.
- Podobno zrobił to jakiś chłopak, miała sińce na ciele i liczne rany cięte. - mówiąc to skrzywiła się. Mnie zrobiło się z kolei niedobrze. Wyobraziłam sobie tę całą krew o której wcześniej mówiła moja mama. 
- To okropne.. - mruknęłam i spojrzałam na jezdnię. Ściemniało sie już, droga była niemalże pusta, nadzwyczaj spokojna jak na piątek wieczór.
- Nie mówmy o tym. Co się stało na wfie? Zeszłaś z boiska. - poczułam na sobie jej wzrok. No pięknie, szczerze powiedziawszy wolałabym mówić o okolicznościach morderstwa Vicki, niż wracać myślami do tego idioty.
- Zdenerwował mnie ten nowy chłopak. - powiedziałam i machnęłam ręką. - Grał nieuczciwie, to wszystko. - dodałam po chwili, chcąc uniknąć kolejnych pytań. I udało mi się. Całą drogę rozmawiałyśmy o filmie, na który jechałyśmy. Ana z podekscytowaniem opowiadała o ocenach i obsadzie. Zapowiadała się naprawdę świetna komedia. A przynajmniej miałam taką nadzieję, jechałam tam przede wszystkim po to, żeby jakoś się odstresować. Ten tydzień był dość męczący, biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności...
Weszłyśmy do kina, dmuchnęło we mnie ciepłe powietrze, więc od razu zdjęłam kurtkę. Obie podeszłyśmy do kas i zakupiłyśmy dwa bilety w ostatnim rzędzie. Seans miał się rozpocząć dopiero za pół godziny, więc stwierdziłyśmy, że pójdziemy do kawiarni obok, mają tam podobno świetne ciastka. Gdy już tam byłyśmy, wyszukałam przyjemny stolik przy oknie i zajęłam go, w ten czas Ana poszła zamówić nam coś słodkiego na przekąszenie przed filmem. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie kojarzyłam, idealnie, tak jak sobie zażyczyłam przed wyjściem. W końcu pojawiła się Ana z dwiema kawami i talerzykiem ciastek czekoladowych, to był strzał w dziesiątkę.
Smakowało cudownie, nie za słodkie, ale idealne w smaku, kruche i pyszne. Kompletnie wyłączyłam się, pijąc kawę i zajadając się ciastkami, nie słyszałam nawet muzyki, grającej tu. Ana opowiadała coś, co na pewno by mnie nie zainteresowało. Jest plotkarą, więc pewnie na językach była teraz szkolna drużyna piłki nożnej albo Ellie, która znów ściągnęła od niej fryzurę. Szkoda, że nie wzięłam książki, no ale.. jednak nie jestem tutaj sama.
Po upojnych 30 minutach (nie)słuchania paplaniny Any wróciłyśmy do kina. Wpuszczono nas do sali i usiadłyśmy w wyznaczonych miejscach. Sala była przepełniona i nigdzie nie było widać Benjamina. Odetchnęłam z ulgą. Film sie rozpoczął, zajęłam się oglądaniem go, chociaż w głowie miałam dalej to, że nie chcę go nigdzie spotkać. Nie mógłby nagle zjawić się w sali kinowej, akurat teraz i akurat na tym filmie. Specjalnie wybrałam komedię, przeczuwając, że byłaby ostatnim filmem, na jaki skusiłby się Benjamin. Zresztą wśród widowni nie zauważyłam ani jednego chłopaka, więc nadzieja we mnie pozostawała.
W połowie filmu nawet zainteresował mnie temat, jednak to wciąż nie było to. Nie lubiłam tego rodzaju.. nic szczególnego się tu nie działo, nic nie przyciągało większej uwagi.
Wyszłam może nie do końca zadowolona z filmu, ale za to szczęśliwa, że udało mi się spokojnie go obejrzeć.
- Podobało ci się? - zapytałam Anę. 
- Tak, był świetny! Szczególnie główny bohater. - powiedziała entuzjastycznie, a ja uśmiechnęłam się blado. No dobrze, przynajmniej ona dobrze się bawiła. Czas wracać, było w prawdzie niezbyt późno, ale marzyłam o zawinięciu się w koc i obejrzeniu jakiegoś filmu, który chociaż w połowie by mnie zaineteresował. Całą drogę powrotną nasłuchałam się o aktorze, grającym głównego bohatera. W sumie słuchałam i tak tylko jednym uchem. Gdy dotarłyśmy pod dom, spojrzałam na kończącą swoje wylewne streszczenie dziewczynę:
- Miło było gdzieś wyjść. - powiedziałam i posłałam jej uśmiech. - Do zobaczenia, dzięki za odwiezienie. Jedź ostrożnie. - i wysiadłam, machając jej już zza szyby na pożegnanie.

- Wróciłam! - powiedziałam w środku, wieszając kurtkę na wieszak i zmierzając w stronę swojego pokoju. Niemal poczułam jak mama odetchnęła z ulgą, że jednak nic mi nie jest i żyję.
Popędziłam w stronę schodów i wbiegłam po nich do swojej sypialni. Wchodząc w końcu do niej, pierwszą moją czynnością było włączenie laptopa w celu poszukiwań jakiegoś bardziej wartościowego filmu niż ta nędzna komedia na której byłam. Jednak nagle w rogu ekranu ukazała się wiadomość od nieznanego nadawcy, podpisanego: "Książę"
~ Dobry wieczór.  
Zdziwiłam się, czytając coś od kogoś, kogo zupełnie nie znam.
- Kim jesteś?  
Odpisałam, patrzyłam w ekran jak zahipnotyzowana.
~ Księciem. Jak podobał ci się dzisiejszy film?  
Zmarszczyłam brwi. Nie przypominam sobie, bym widziała kogokolwiek znajomego w kinie, który znałby mój e-mail i pytał o wrażenia z filmu.
- Skąd wiesz o tym, że byłam w kinie? 
~ Widziałem cię.
A więc jednak, czułam na sobie wyraźnie czyiś wzrok, ale byłam tak zafrasowana obawami, że spotkam Benjamina, że nie zwróciłam na to uwagi. Wypatrywałam jego.
- Kim jesteś? - zadałam znów to samo pytanie, szybko wstukując je w klawiaturę.
~ Księciem. 
Westchnęłam z poirytowaniem, ktoś musi sobie ze mnie żartować.
- Pytam poważnie.
Chwila ciszy. Nie dostaję natychmiastowej odpowiedzi. Może rozmówca uznał, że nie mam poczucia humoru? W zasadzie byłoby mi to na rękę, nie miałam ochoty na jakieś głupie dowcipy. Ale nie, usłyszałam dźwięk wiadomości. 
~ A ja poważnie odpowiadam.
- W takim razie żegnam.
Zdenerwowałam się, to przestawało być zabawne. Znów chwila ciszy. Po pięciu minutach pomyślałam, że najwyraźniej już go nie ma.
~ Znasz mnie.
A jednak, odpowiedź.
- Skoro cię już znam, powiedz mi swoje imię.
~ Nie mogę.
- Dlaczego?
~ Bo wtedy nie będzie zabawy.
Zamrugałam kilkakrotnie. W tym momencie się wystraszyłam i zamknęłam laptopa. Od razu wstałam i odłożyłam go na biurko. Nie miałam zamiaru go dzisiaj otwierać. To pewnie jakiś psychopata. Nie bawię się w takie gierki, są niebezpieczne.
Przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie pod kołdrą, zamknęłam oczy. Na duchu podtrzymywała mnie myśl, że jutro sobota. Nie idę do szkoły. Nie widzę JEGO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz