czwartek, 26 czerwca 2014

ROZDZIAŁ ÓSMY

W głowie nadal słyszałam głos Benjamina, mówiącego te niezrozumiałe słowa. Skąd on w ogóle wziął pomysł na to, że w moim domu ktoś miałby kiedykolwiek popełnić jakąś zbrodnię? Myślałam o tym całą drogę powrotną, to fakt, że kupiliśmy ten dom, ale nie był w zaniżonej cenie, nie miał żadnych "haczyków" ani przerażającej historii przed nami. Wszystko wyglądało na to, że zamieszkaliśmy w zwykłym miejscu, z którego poprzedni właściciele się wyprowadzili z normalnej, naziemnej przyczyny. Postanowiłam jednak zapytać o to tatę, mamy wolałam nie denerwować.

- Tato? - rozejrzałam się, stojąc w salonie, nie widziałam nigdzie nikogo, mama była pewnie w pracy, ale z tego co wiem, to tata ma w soboty wolne. Przeszłam się po pomieszczeniu, w którym byłam, po czym zajrzałam do kuchni, łazienki i nawet jego sypialni. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. W takim razie mógł być jeszcze tylko w jednym miejscu w domu. Zmierzyłam w stronę jego gabinetu.
- Tato? - ponowiłam pytanie, gdy zobaczyłam go siedzącego za biurkiem, podniósł na mnie swój wzrok.
- Matka wysłała cię na przeszpiegi? - zapytał dość lekceważącym tonem. Spięłam brwi w górze i założyłam ręce, niezadowolona z jego odpowiedzi.
- Nie. - odparłam. - Chciałam się jedynie zapytać, czy w naszym domu kiedyś zdarzyła się jakaś zbrodnia, wykroczenie, cokolwiek, co ludzie chcieliby zobaczyć? 
Mój ojciec zlustrował mnie spojrzeniem, tym razem z większą uwagą i zainteresowaniem.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Skąd takie pytanie? - uniósł w górę obie brwi, wyraźnie poruszony tym, co ode mnie usłyszał. Westchnęłam, szybko przygotowując w głowie jakąś błyskotliwą odpowiedź, która zadowoliłaby mojego ojca.
- A.. w szkole mieliśmy napisać esej o czymś interesującym, jakimś zdarzeniu, które przykuło naszą uwagę i wydarzyło się w naszym domu. - powiedziałam automatycznie, bez najmniejszego zająknięcia. Kłamstwo ostatnio przychodziło mi z wielką łatwością i zaczynało mnie to niepokoić.
- Nigdy nic takiego nie miało u nas miejsca. Proponuję ci napisać o twojej matce i o tym jakie robi nam awantury i złe nastawienie pralki.
Zaśmiałam się nieszczerze i wyszłam. Fałszywy uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy i podążyłam do swojego pokoju, w którym przesiedziałam resztę dnia, zajmując się czytaniem dopiero co kupionych książek. To było chyba jedyne dobre rozwiązanie, by nie myśleć o tym psychopacie. Znów sobie coś wymyślił.

Noc, obudził mnie krzyk matki. Spojrzałam zdenerwowana na zegarek, wskazywał czwartą dwadzieścia pięć. Momentalnie wyskoczyłam z łóżka i wybiegłam z pokoju, rozglądając się po korytarzu, w pokoju Leili było zapalone światło i stamtąd dochodziły te wszystkie głośne dźwięki. Usłyszałam też tatę, który chyba próbował uspokoić mamę. Zmierzyłam szybkim krokiem w tamtą stronę i to, co zobaczyłam wywróciło mnie na lewą stronę. Moja siostra leżała w swoim łóżku z poderżniętym gardłem. Wszędzie było pełno krwi, ślady jej małych rączek na ścianach, na pościeli, na podłodze. Matka stała nad nią i potrząsała jej ciałem, a zapłakany ojciec dzwonił na pogotowie. Stałam w miejscu nie wiedząc, co mam zrobić, byłam w tym momencie niewidzialna i może to lepiej. Czułam się, jakby wszystkie moje wnętrzności nagle zamarzły, jakby przygwożdżono mnie do ziemi, co skutecznie uniemożliwiało mi wykonanie nawet jednego najmniejszego ruchu nogą, ręką... Nabrałam powietrza w płuca i zatrzepotałam rzęsami. Wokoło mnie pojawiło się troje obcych mi ludzi w jasno-zielonych strojach, biegnących w stronę łóżka mojej siostry. Moja mama nadal potrząsała jej ciałem, jakby licząc na to, że jej gardło zacznie się samo zabliźniać i krew zniknie. Nie byłam w stanie odpowiedzieć nawet na pytania kobiety, która stała przede mną i coś do mnie mówiła. Nie słyszałam jej, niczego nie słyszałam, policji, wbiegającej do domu, płaczu matki i krzyku ojca. Stałam wpatrzona w otwarte szeroko okno, w pokoju martwej dziewczynki, która kiedyś była moja siostrą. Zimny wiatr rozwiewał zasłony, ktoś, kto jej to zrobił musiał wyskoczyć i pomknąć w stronę lasu za domem. 
Odwróciłam się i wróciłam do pokoju, położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą, zamykając oczy. Była niedziela. Było "jutro", o którym mówił Benjamin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz