piątek, 27 czerwca 2014

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Terapia grupowa polega na tym, że siedzisz na krześle w kółeczku jak małe dziecko z wieloma innymi ludźmi. Próbują ci wytłumaczyć, że to, co robisz jest złe i podsuwają ci inne koncepcje lub namawiają do progresu. Zadają standarowe pytania, typu: Jak się dziś czujesz? Czy zrobiłaś coś w kierunku zmiany? Posiadasz plany? Co ostatnio się u ciebie wydarzyło? Oczywiście te pytania rozgałęziają się na piętnaście innych, które są już zależne od twojej odpowiedzi. Niektórym terapia grupowa naprawdę pomaga, jest to jednak mało istony procent z całej liczby osób, które faktycznie tam uczęszczają. Połowa z całej reszty wychodzi ze zniesmaczeniem, zdenerwowaniem, a nawet złością. Ćwierć z całej reszty nie zwraca uwagi tak naprawdę na to, co się do nich mówiło podczas spotkania i zgrywają wielkich buntowników, których nie obchodzi zdanie różne niż ich. 14% już nie wraca na taką terapię, ponieważ uważają, że jeszcze bardziej pogorszyła ona ich stan psychiczny. No i jeden jedyny procent stara się skupić wyłącznie na cudzych problemach, by uniknąć rozmowy oraz nawet myślenia o własnych. Ten 1% to ja. Jest wtorek, rodzice zapisali mnie do tego koła spotkań by zapobiec jakimkolwiek zapędom, które mogłyby spowodować niebezpieczeństwo. Tak to przynajmniej wyjaśnili. Nigdy wcześniej nie doznałam tak wielkiego szoku i tak wielkiej straty w tym samym czasie, postanowili dmuchać na zimne, obawiając się mojej postawy wobez tego, co się stało. Naprawdę czułam się źle, czułam się okropnie, jakby jakaś część mnie odeszła razem z Leilą. W zasadzie wolałabym odejść zamiast niej, była tak młoda, była dzieckiem, niewinnym małym dzieckiem, które na pewno nie zasłużyło sobie na tak wczesną śmierć. A mimo to... nie uroniłam nawet jednej łzy. Nie znałam przyczyny braku jakichkolwiek uwewnętrzenień emocji, niczego nie potrafiłam okazać. Byłam zbyt... oszołomiona tym, co tak naprawdę zaszło. Chyba jeszcze do mnie nie dotarło, że moja siostra nie żyje. Na pewno stanie się to odczuwalne za jakiś czas, gdy nie będę już słyszała jej bosych stóp, biegających po zimnych kafelkach, gdy nie będę musiała w wyznaczone dni odbierać jej ze szkoły lub odprowadzać do niej. Chyba najboleśniejsze będą uroczystości takie, jak: Święta Bożego Narodzenia, jej urodziny czy wielkanoc. No i oczywiście coroczne spotkania całej rodziny w naszym domu, wyjazdy na Florydę do babci czy świętowanie jej wyjątkowych osiągnięć, co do tej pory regularnie robiliśmy. Wszędzie będzie nam jej brakowało, codziennie przy śniadaniu, obiedzie czy kolacji, przy oglądaniu telewizji, czytaniu książki, nawet przy głupim wejściu do domu, gdzie zawsze biegła jako pierwsza, by otworzyć kluczem drzwi. Na każdym rogu będzie czaiła się gorycz, wspomnienia i pustka. W zasadzie już tak jest, ale wiemy, że Leila leży teraz w trumnie, w domu pogrzebowym gotowa na zasypanie w ziemi. Miałam jedynie nadzieję, że morderca w końcu zostanie odnaleziony przez policję. Nie zostawił po sobie nic, oprócz otwartego okna i masy krwi. Żadnych odcisków palców, śladów, niczego. To było najbardziej zastanawiające. Wciąż słyszałam w głowie to przeraźliwe słowo jutro. Tak, jakby Benjamin przewidział śmierć mojej siostry, co było oczywiście niemożliwe. Bardziej racjonalnie brzmiało by - jakby Benjamin zaplanował śmierć mojej siostry i jedynie mnie przed nią uprzedził. Nie mogłam go jednak oskarżać o tak wielkie przestępstwo. To był dziwny człowiek i mówił dziwne rzeczy, może po prostu od tak rzucił owe hasło, by mnie wybić z rytmu. Niestety niczego nie byłam pewna.
- Alison, wszystko w porządku? - usłyszałam głos, wyrywający mnie z zamyśleń. Zamrugałam kilkakrotnie i zauważyłam, że wszystkie osoby z kółka są we mnie wpatrzone. Niektórzy z nich spoglądali nerwowo, niektórzy z bojaźnią, a jeszcze inni pytająco, wyczekująco.
- Tak.. - powiedziałam, odganiając od siebie własny głos w mojej głowie i pozwoliłam sobie skupić się na tym, co rzeczywiście mnie otacza. Zupełnie zapomniałam, że nie jestem sama, w swoim pokoju. Ostatnio często się na tym przyłapuję, ale w mojej sytuacji to raczej wytłumaczalne.
- No więc masz szansę powiedzieć nam o swoim problemie. - spojrzałam na kierownika całej tej dyskusji dosyć krytycznie. Wiem, że taka była jego praca, ale dobrze znał mój problem, nie powinien mnie o niego pytać. Nie powinnam tutaj być. 
- W niedzielę zamordowano moją młodszą siostrę. 

Jutro ma odbyć się pogrzeb Leili, nie wiem jak to przetrwam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz